czwartek, 21 kwietnia 2011

21.04 krawędź.

Wiszę na krawędzi. Krawędzi pójścia do szpitala, operacji, gipsu i rehabilitacji. Ciężko. Trzeba było nie krakać z tym, że w tym roku brakuje mi tylko złamanej którejś kończyny. Uhh, lepsza byłaby chyba złamana. Ból, automatyczne zwalnianie kroku, gdy tylko przeciążę kolano zbyt szybkim tempem. Wolno, byle wolniej, gdzie się spieszyć. I tak nie ma nic do roboty, nie ma z kim się spotkać bo wszyscy zajęci przygotowaniami do świąt etc. Kiszenie się samemu w domu jest okropne.
A noga tylko leży pod kątem prostym albo na tapczanie i poduszce, albo na podpórce biurka i poduszce. Ale ile można?
Kolejne potwierdzenie faktu, że nie wytrzymam, jeśli nie zmienię profilu. Sekcja dwujęzyczna wyprała ze mnie wszystko. Dlaczego jest tak a nie inaczej, jak można zmienić tę sytuację zdrowotną?  Pora zmienić pytania, na które szuka się odpowiedzi...


Pierwsze Triduum na którym mam nie służyć. Pierwsze od 7 czy tam 8 lat. Przeraża mnie to trochę. Co innego msza, na której ma się czytanie i 'innych' w Męce Pańskiej a co innego Triduum. Niezbyt fajne uczucia towarzyszą. Ale też trzeba pójść potem do zakrystii. Podziękować takiemu jednemu Mentorowi. Poza tym najwcześniej przekroczę próg w sobotę. Bardzo dziwne uczucia, bardzo.


____________________________________________________________________________________


http://www.youtube.com/watch?v=E3IMyfwQQs8&feature=related

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz