niedziela, 27 lutego 2011

27.02

Misja "FERIE" zakończona. No prawie. Jeszcze 8h i jakieś 30min.

Szczerze mówiąc ostatnio filozofowałam sobie trochę odnośnie nauki języków obcych. Całą moją edukację uciekałam od nauki języka wroga (znanego również pod kryptonimem "JĘZYK NIEMIECKI"). Nauka w dwujęzycznym gimnazjum z j.hiszpańskim i kontynuacja również (nie)stety w sekcji dwujęzycznej, która pociągnie się przez najbliższe 2lata.
Pamiętam jak jakoś w połowie maja w ubiegłym roku Bliźniak i niejaki Tomasik wyciągneli mnie na wycieczkę rowerową na Lubieszyn. Dla nich to jest jak jazda na Głębokie dla mnie, pierwszy raz zapuszczałam się rowerem dość daleko (13km, do przejścia granicznego i kolejne 13km w drugą stronę). Dość jakby to ująć 'hardkorowo' przejechaliśmy we trójkę przez granicę, bez paszportów czy dowodów tymczasowych. Jako, że to był drugi postój przy sklepie (w sumie to była kafejka) stwierdziliśmy, że warto by było się czegoś napić i spożyć coś w miarę normalnego. Ale... Że żadne z nas nie zna niemieckiego (albo znało:) ) na tyle by się dogadać usiłowaliśmy wszystkiego. Sprzedawczyni na pytanie 'do you speak english" wrzasnęła "NEIN!!". Na pytanie "habla usted en espańol" odwrzasnęła jeszcze głośniej "NEEEINNN!!!". Na co Tomasik łapiąc się ostatniej deski ratunku zapytał 'mówi pani po polsku". Usłyszeliśmy to co poprzednio i jeszcze coś na nas (sądząc po tonie jej głosu i minie) bluzgać. Sklep znajdujący się tuż przy przejsciu granicznym i żaden inny język obcy niż niemiecki nie wchodzi w grę? Coś tu nie halo.
Jakoś tamto zdarzenie uświadomiło mi, że fortuna kołem się toczy. Ciekawe, że 2miesiące wcześniej do mojej grupy zawitała moja kochana Córa Marta. Co za ironia- animatorka alergiczka na niemiecki i przyszła animatorka zakochana w niemieckim!
To głupie wydarzenie uświadomiło mi, że jeśli się ucieka to też się za przeproszeniem gówno z tego ma. Co z tego, że uniknęłam mordęgi nauki 'języka wrogów' skoro 10metrów od granicy nie da się dogadać inaczej niż po niemiecku?! Wobec tego, musząc przełamać opory pokornie poprosiłam o pomoc moje guru jeśli chodzi o ten zacny język.
Blokada językowa. Gadki o tym, że ten język jest niby okropny wysłuchiwałam ciągle. Ale złamało mnie coś. Nie wiem co. Może mnie rozwalił niemiecki akcent. W sumie zaczełam do tego podchodzić trochę jak do przełamania jakiejś kolejnej blokady w sobie. Niby tylko język, ale zawsze coś. A że dla językowca przełamanie blokady to podstawa to jakby nie patrzeć jestem z tego dumna.

__________________________________________________________________________________

I'M STILL STAANDINNG!!!!

adekwatne, bardzo, bardzo, bardzo!!!

tłumaczenie:)

środa, 23 lutego 2011

23.02

Od dawna myślałam nad tym, że kontakty z rodzicami mam dziwne. Nawet bardzo. I jak wpadłam wczoraj do mamy do pracy to dotarł do mnie dość ostry fakt. Lepiej późno niż wcale. Jak często (a może jak rzadko?) doceniamy swoich rodziców? Ile razy mówimy im, że ich kochamy, że są dla nas ważni i, że są naszą opoką? Brutalna prawda dotarła do mnie, że w sumie jakoś mimo, że postać mojej Mamy, zawsze budziła we mnie podziw to, żebym ją doceniła? Brutalne stwierdzenie faktu- trochę straconych lat za mną. Zawsze jak wpadałam do kiosku to Mama mówiła mi ile musi uzbierać kasy na wszystkie rachunki, towar itp. A są to sumy dość duże (przynajmniej w mojej opinii, chociaż wiem, że są ludzie, dla których 2500zł nic nie znaczy). Ciekawe, że wczoraj dopiero ogarnęłam, że noo... Ciężko jest wysłowić to wszystko. Zagmatwane to trochę jest. Ale jeżeli wiesz, że Twoi rodzice mają więcej (w tym przypadku duużo więcej) niż 45 lat to może warto by zwrócić na nich uwagę? Mój okropny błąd polegał na tym, że dopiero teraz zauważyłam pewne rzeczy. Szkoda, jednak, że to doświadczenie dużo mnie kosztowało i kosztować będzie. Jednak to co mogę zalecić wszystkim- przestańcie patrzeć na błędy rodziców i się ciągle z nimi kłócić. Czy nie lepiej usiąść z nimi przy herbacie i po prostu docenić ogrom miłości, który w Ciebie włożyli? Nie zawsze jest kolorowo i sama o tym doskonale wiem. Ale rodzice też są ludźmi i Oni też popełniają błędy. Niekiedy te błędy przestają być kontrolowane i się odbijają negatywnie na nas, na ich dzieciach. Ale, zawsze znajdzie się jakiś motyw, jakiś impuls i coś co pozwoli Tobie ujrzeć tę rodzicielską miłość. Niezależnie od ilości pitego alkoholu, uderzeń czy poniżeń jakich zaznaliśmy. Jeżeli nawet nie miłość, to coś z nich wyciągniemy. Jak nie teraz, to później. Byle nie za późno.

__________________________________________________________________________________
Na dziś  Paradise Lost- Shadowkings
Nie będę komentować. Może później. Na razie wrzucę (pewnie dość beznadziejnie, ale ja jestem zbyt głupia z j.angielskiego by tłumaczyć sama tak mądre teksty) tekstoowskie tłumaczenie. Lubię ten tekst. I  w sumie powinnam pozdrowić Pawła i podziękować, za wkład, który włożył w moją muzyczną edukację.


Ruch spiralny, nieprzenikniona tajemnica
Czy powiesz mi, czy powiesz kim jesteś ?
Tak już jest, że fałszywe podejrzenia szerzą się jak zaraza
A Ty, czy Ty wiesz, czy są prawdziwe czy nie
Ref, Zaczynam słyszeć jakieś głosy, chcą dać mi wolność tego im trzeba
Prowadzą mnie, aż do świtu, uczą odróżniać dobro od zła
Podsycają szaleństwo, z radością witają wszystko co skalane
Nie wiem, sam nie wiem kim jestem
Zaślepiony grzęznę w tej okrutnej histerii,
która wciąż rzuca mi wyzwanie
A ja Jestem sam, całkiem sam, przecież to nie może być rzeczywistość
Ref, Głosy zgadzają się, a mnie obca jest ich potrzeba świętowania
Prowadzą mnie, aż do świtu, uczą odróżniać dobro od zła
Ref, Głosy zgadzają się, rozpoczynają się poszukiwania,
pokarm dla królów cieni
Prowadzą mnie, aż do świtu, uczą odróżniać dobro od zła

poniedziałek, 21 lutego 2011

21.02

Szczerze mówiąc brak rekolekcji zimowych zaczyna się na mnie odbijać. Balansuję. Chaos panuje w mojej głowie. Za dużo czasu wolnego to i za dużo myślenia. Szkoła jest fajna w tym, że nie ma czasu na myślenie. Zapierdziel, Magis, Magis, LSO, Zapierdziel, wieczorne konferencje z paroma osobami i wstawania o 6:45. Przynajmniej jestem pod przymusem i wstaję. A obecnie godz. 10 to dla mnie za wczesna pora. Czasem za dużo myślenia jest złe. Bardzo złe. IDM, SKB, Letnich, Zimowych, Lednicy, czegokolwiek i cokolwiek mi trzeba. Chociażby DW. Porządnej mszy Magisowej z przytupem i skupieniem, czegoś co do mnie trafi. Chaos jest katastrofalny w skutkach.
W sumie z moją najukochańszą Córą tj. Martą dumałyśmy nad tym, to ludzie  z naszego Magisu mają ten problem, że na energii i powerze z rekolekcji letnich (którego poziom podnosi nieco DW) muszą jechać (niestety w tym przypadku) do rekolekcji letnich. Paranoja. Ostatnie nabożeństwo to było to ekipy z SKB. Genialne, bardzo fajnie prowadzone. Ale teraz trzeba się spiąć i na resztkach, na tym 30/40% przejechać. Do SKB. Chyba, że mnie nie bedzie stać (co jest bardzo prawdopodobne) to do Lednicy (błagam, niee!! nie tak długoo!!).
Naj....? Właśnie co naj? Ogólnie teraz myślę, że najtrudniejsze w byciu animatorem jest to, że jeśli nawet masz kryzys, balansujesz, masz chwilowy problem z rozeznawaniem tego Dobrego i tego Złego to i tak musisz się spiąć. Bo kto jak nie Ty przeprowadzi następne spotkanie formacyjne? Przecież miałabyś/łbyś bardzo duże wyrzuty sumienia, gryzłoby Cię coś, bo nie pomogłeś/aś im, nie pomogłeś/aś się rozwinąć, nie dałaś/eś czegoś co mogłoby im się rozwinąć czy dałoby im do myślenia. I tutaj bardzo podoba mi się podoba i wg mnie bardzo adekwatne jest określenie 'dusza zamknięta w ciele'. Chcę ale nie mogę. W paru dość mocnych kwestiach ostatnio przejawia się ten motyw.

_____________________________________________________________________________________

http://www.youtube.com/watch?v=lWym1ZJxVEc

Pidżama Porno. Uwielbiam. Taki nastrój akurat.
-czuję jak niewidzialna pętla zaciska moją szyję!! ledwie trzymam się powierzchni, ja jestem tylko pyłem!!

czwartek, 17 lutego 2011

17.02

Oj. Tydzień nie pisania.

Miały być rekolekcje zimowe. I standardowo nie wyszło.

o 23:15 oświeciło mnie jakie można by zrobić nabozeństwo dla naszej szczecińskiej Wspólnoty. Miał być mądry wywód, ale skoro Duch Św. działa, trzeba spiąć się i zrobić ile się da. Co z tego że jest 23:30. Są ferie.

Siostra, dzięki za użyteczne i naprawdę mądre porównania. Dziękuję.

sobota, 12 lutego 2011

12.02

Hmm. Nie mam guza ani żadnych zmian rakowych. W sumie fajnie ale z drugiej strony ciąg dalszy gonitwy po lekarzach tj. neurologach i laryngologach. Brrr.
Ale przynajmniej wycieczka do Zdroi była fajna. Ja tam nie narzekam:)

W sumie jakoś pozytywnie jest. Jak to ujęłyśmy wczoraj na Magisie MG  i lecimy dalej :) A ambitne plany w tym kierunku mi pasują:) 2tygodnie to szmat czasu. Ale tez duzo na planowanie. I na naukę. I musze zacząć pisać pracę na ten konkurs.

2tygodnie opitalania się. W sumie nie narzekam. W planach duuużo gotowania mam. Magis zaś informuję że w pon mniej więcej od 12/13 (tak by przed 16 sie wyrobić) można zrobić u mnie nalot. Ciastka gwarantowane. A co jeszcze to się wymyśli.

Troszkę optymizmu weszło w zycie. O ironio. I w sumie dobrze. I mimo tego ze padam na ryj to lubię do 2 w nocy konferować z Siostrą i dochodzić do wniosków że jestesmy zdrowo walnięte. W sumie po kazdej rozmowie do takich wniosków dochodzę:)

Też ważna rozmowa. Dużo ostatnio takowych rozmów. Ale następnym razem nie polecam drastycznych i świńskich metod;)

I nie mamy rekolekcji zimowych. Magis Szczecin pozdrawia.

______________________________________________________________________________________
na początek proponuję nocne inspiracje, które chodza mi po głowie od wczoraj, gdy preparowałam obiad i przy okazji przypominałam sobie "Love love love. część II" T.Love. Klasyka. Od 'bęben mój" do  'syn miasta'. A najbardziej rzucił mi się w uszy fragment sławetnego 'i love you'
http://www.youtube.com/watch?v=oEFbD7NOl_g
'w powietrzu czuję, czegoś mi brakuje'
dobre by się pobujać. I w sumie też pośpiewać (w moim przypadku lepiej jednak nie karać ludzi :) ) ale to solo w domu, przy gotowaniu (;p). Poza tym T.Love to pamiętne Pobierowo 2009. W sumie cały tekst jest bardzo fajny. Poza tym głos Muńka (jak w sumie wielu polskich wokalistów) jak zwykle zwala mnie z nóg:)

http://www.youtube.com/watch?v=Aki55JzTa_M
Pidżama. Moja najwspanialsza Pidżama Porno. Żałuję, że nie nawiedziłam Jarocina rok temu, ale z racji tego, że gdy na koncercie panował istny rozpiździel to my mielismy wieczór integracyjny w Niebocku to nie dałam rady. Ale  namiastka to youtubowskie próbki z tych wszystkich 'live'.
To lajtowe w sumie jest. Fragment też rzucający się w oczy to 'Ty jesteś moją samotną pasażerką' . Nie, nie jestem erotomanką. Ale ogólnie tekst bardzo łatwo przyswajalny. I przez to mam ochotę na jakiś dobry koncert.
Pidżamę ogólnie cenię za wszystko. Za teksty, za głos Grabaża, za oprawę muzyczną, za przekaz i za wszystko. Moja wielka muzyczna miłość.

czwartek, 10 lutego 2011

10.02

Jeszcze jakieś 24h czekania na wyniki. Mniej więcej od godziny 12 zaczyna mnie zżerać coraz większy stres. A jak to będzie guz? A jak się okaże, że to rak? A jak będę musiała gnić na oddziale onkologicznym (oby już skonczyli przy U.L. robić ten PUM-owski dla dzieci...). Nie mówię nic póki nie usłyszę. W sumie może lepiej by był ten guz (ale nie złośliwy). Może po operacji w końcu przestanę mieć tzw. 'zawiechy' , nie opuszczę znowu koncertu na IDM bo mnie mdli i nie bede wtedy piła 3butelek cisowianki i chowała się pod arafatką. Może. Oby. W sumie nie mówię nie, nie mówię tak. Ale stres jest coraz większy.

Pamiętam piosenkę z Grabownicy '09, którą śpiewaliśmy podczas prezentacji stopni na IDM. 'Boże daj mi sił'. Gdzies nawet na youtube jest. Mimo dość dużego ograniczenia (i znowu motyw tarczycy, no kurka!!) to był to bardzo fajny czas (pomijając kwestie zdrowotne  i wymogi mej animatorki  'ani się waż tańczyc itp na koncercieee!!"). Ale jeszcze cudowniejszym było Niebocko (a moze Nabłocko?) '10. Mmm. Cudowny czas. I mimo pewnego kwasu tez jest lepiej.


________________________________________________________________________________




http://w83.wrzuta.pl/audio/9FVBewOJZLf/07-gdy_uslyszalem_jego_glos_ps_40

Pierwsza piosenka, która mi się włączyła, gdy odpaliłam odtwarzacz w szkole. Mmmm. Mimo wszystko, Bóg odpowiada na każde nasze westchnienie.
'Ty na skale utwierdziłeś moje stopy, Ty pewnymi uczyniłeś moje kroki!!"
Usłyszeć takie coś, gdy się rozważa urwaniu męskości wszystkim przedstawicielom przeciwnej płci pomaga. I muzyka w tym przypadku bardzo mocno łagodzi obyczaje. Walka trwa też jak to śpiewał Woju z Izaiashową ekipą. Ale walka z samym sobą jest o wiele trudniejsza. W sumie jak na ostatniej lekcji j. polskiego padło sformułowanie 'dusza uwięziona w ciele' to doszłam do wniosku że jest bardzo prawdziwe. Dusza i Serce chcą być bliżej Wspólnego Taty, chcą też być bliżej innego Ktosia. A Ciało wyrywa się ku Południu. I teraz walka, próba rozwiązania tego konfliktu zapowiada się na dość długą walkę. Ale w sumie czym byłoby życie bez ciągłej walki?

poniedziałek, 7 lutego 2011

6.02/7,02, czyli połączenie dwóch dni.

Hmm. Ciężko jest. Dołek w który wpadłam jakimś sobie nieznanym cudem się pogłębia. W sumie dzisiaj rodzice próbowali mi znowu uświadomić, jaka to jestem zła. Fajnie. Zbyt typowe. Pomijając fakt, że aby im udowodnić, że się mylą harowałam cały dzień (rety, tak hermetycznie czystego pokoju nigdy nie miałam) to jakoś tak dziwnie.
Wczorajsze kazanie też. Niby wiadomo od dawna, że animatorzy mają psychiki zjechane (przynajmniej ja mam). Ale też uświadomienie sobie ciężaru bycia animatorem bywa trudne.

_______________________________________________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=2Jdc288KXDI

proszę. Dzisiaj analiza tego tekstu. Dużo fajnych słów, dużo fajnych myśli. Ostatnio  przewijają mi się same tego typu teksty. Po prostu (jakby to ujęła moja genialna licealna klasa) 'rezanie bani'. Ale czymś mądrym. Jakoś tak lżej jak się tego słucha.


____________________________________________________________________________________
7.02
jakoś tak lżej się zrobiło. Nie wiem czemu, ale pojawienie się nowego człowieka na horyzoncie jakoś pomaga. Człowiek wybitnie mądry, inteligentny i ciekawy. Fajnie, lubię się przyjaźnić się z facetami mimo wszystko (i z tego miejsca pozdrawiam mojego ***** [brak okresleń by się wysłowić:P] brata Bliźniaka:) ).
Poza tym, hah Owca odkrywa swoje nowe powołanie.
W sumie mogłoby być ciut lepiej. Ale nie mogę zaprzeczyc, że jest źle. Martwi mnie tylko to, że KTOŚ nie odbiera, nie odpisuje, nie daje znaku życia od tygodnia. I się zaczynam na poważnie o Nią bać, martwić i generalnie nie wiem już co mam zrobić. A jak w końcu odbierzesz, jedno z moich kilkunastu połączeń dziennie to będzie dobrze.

Brak weny. Nie lubię okresów kiedy chce mi się koniecznie pisać a nie mam o czym, nie mam pomysłów i zieje pustką w moim mózgu. Nie lubię, po prostu, skóra mi cierpnie jak mam okres bez kreatywności,.


Breaking the habit. Tak, zrywam z przyzwyczajeniem. Utwór rozgłośniony przez wszystkie stacje radiowe mniej więcej 2lata temu. Ale uniwersalizm (jak ja nie lubię tego słowa! ale dlatego, że jest takie... uniwersalne..) tego tekstu też mnie poraża. Ostatnio wzięło mnie na same tego typu teksty. Polecam, polecam. Linkin Park o dziwo się popisało (nie przepadam), dodatkowo teraz bardziej poczuwam się do tego typu klimatow, aniżeli do Marley'owskich. W sumie apropo to urodziny miał ten geniusz i pionier muzyki reggae. Za niego i za innych chwała Panu. A tymczasem wracamy do tego tekstu. Po prostu uwielbiam, nie doceniałam w sumie do dzisiaj, gdy wzięłam tłumaczenie. Co prawda z 'tekstowa', ale moje zdolności jeśli chodzi o j. angielski są dość ograniczone (głupia ja).

Memories consume
Like opening the wound
I'm picking me apart again
You all assume
I'm safer in my room
Unless I try to start again

I don't want to be the one
Who battles always choose
Cuz inside I realize
That I'm the one confused

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
I don't know why I instigate
And say what I don't mean
I don't know how I got this way
I know it's not alright
So I'm breaking the habit
I'm breaking the habit tonight

Cultured my cure
I tightly lock the door
I try to catch my breath again
I hurt much more
Than anytime before
I have no options left again

I dont want to be the one
Who battles always choose
Cuz inside I realize
That I'm the one confused

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
I don't know why I instigate
And say what I don't mean
I don't know how I got this way
I'll never be alright
So, I'm breaking the habit
I'm breaking the habit tonight

I'll paint it on the walls
Cuz I'm the one that falls
I'll never fight again
and this is how it ends

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
But now I have some clarity
to show you what I mean
I don't know how I got this way
I'll never be alright
So, I'm breaking the habit
I'm breaking the habit
Breaking the habit tonight

link do tłumaczenia->    http://www.tekstowo.pl/piosenka,linkin_park,breaking_the_habit.html

czwartek, 3 lutego 2011

3.02/ DESIDERATA

Wczoraj byłam u spowiedzi. Chociaz ciężko nazwać spowiedzią 1,5godzinną rozmowę, pod koniec której, pewien jezuita wyciągał mi z tej rozmowy i tego wszystkiego grzechy. Ciekawe, że wyciągnął takie, nad którymi nigdy nie myślałam, chociaż przewijały się one od dawna w moim skromnym życiu. Następnie przed mszą na 17 dostałam pokutę. Ale jaką. Tekst "Desiraty" Seneki bodajże. Dla mnie osobiście mistrzostwo świata. Zupełnie jak tekst mojego najwspanialszego "Bluzwis". Uniwersalny. Szczególnie trzy ostatnie wersy pierwszej strofy Bardzo mocny, bardzo do mnie przemawiający. Dużo prawdy. Bardzo adekwatny tekst, do ostatniego czasu, który miałam. Każdy wers, każde zdanie niczym słowa "Bluzwis" albo z Księgi Syracydesa (czy jak kto woli Mądrości Syracha). Generalnie upojenie i ukojenie dla ostatnio przeciążonej duszy. Niby nic, niby dużo uświadomienia ale jednak lżej. Są jednak księża, którzy dar dobrego spowiednika otrzymali nieco w większej ilości. I jakby nie patrzeć, potrafią uświadomić tak Twój ból, że nie poczujesz tego tak mocno, mimo tego, że powinno ukłuć w serce i duszę jeszcze bardziej, to jednak jest jakaś ulga. W sumie ostatnio ciągle padały od bliskich mi osób hasła typu 'spokojnie, wszystko się ułoży' , 'dasz radę, nie przejmuj się' , 'nie denerwuj się, bo to nie ma sensu'. Niby wiadomo, nie zaprzeczę jestem tym osobom bardzo bardzo wdzięczna, ale dopiero gdy się człowiek na to otworzy (w tym przypadku dość mimowolnie było, nie zaprzeczę) to się robi lżej. I jak to ujęła ma wspaniała Syjamska Siostra, ok 8miesięcy młodsza ode mnie i mieszkająca o wiele km od Szczecina, najwidoczniej do pewnych wniosków muszę dojść sama i dojdę, ale muszę dać sobie czas. Jakoś tak to było, nie?
A teraz wstawiam tekst, Desideraty, która może stać się jednym z moich kultowych tekstów na każdą chwilę mego porąbanego życia.

Desiderata
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie,
bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. 
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie
i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, 
bo oni też mają swoją opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. 
Porównując się z innymi możesz stać się próżny
lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz
gorszych i lepszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany,
będą dla ciebie źródłem radości.
Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna, 
ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie powiem pełno oszustwa.
Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnowy
-wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie jest pełne heroizmu.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, 
ani nie podchodź cynicznie do miłości,
albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.


Nie dręcz się tworami wyobraźni.
Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata- 
nie mniej niż drzewa i gwiazdy.
Masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne czy nie, 
wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem,
czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudnisz
i jakiekolwiek są twoje pragnienia.
W zgiełku i pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej złudności i znoju i rozwianych marzeniach
jest to piękny świat.

_______________________________________________________________________________
a po wczorajszej akcji w zakrystii boję się do niej wchodzić. nie wiedziałam, ze moja połowiczna rudość wzbudzi aż taki szok i to, że zostanę zmacana (a dokładniej moje włosy) przez bandę ceremoniarzy, którzy się zachowywali jakby nigdy nie widzieli tak ufarbowanych włosów:)
a zapach cynamonu niesie się po domu. gotowanie to jedno z moich najlepszych lekarstw na zwaloną psychikę. i te 1,5 h, które poświęcasz na to, by ciasto było jak najlepsze i by domownicy (a także kolega jubilat jutrzejszy bodajże, szanowny kolega z LSO) się nie otruł daje cudowną satysfakcję. pomijając to, że teraz cynamon, wiórki kokosowe i cukier waniliowy mam dosłownie wszędzie:)

wtorek, 1 lutego 2011

1.02

Tak jak ostatnio myślę to cały ostatni czas w moim życiu to nieustanne czekanie i przekładanie. Wyniki badań miały być w piątek, będą dopiero w piątek przed feriami. Czekam  na jakiś cud w związku z dość istotną sprawą. Niby przed Wielkanocą ma się ułożyć... Nie wiem. Ciągle trzeba na coś czekać. A ja już nie wiem na co mam czekać. No dobra. Na wyniki badań. Mam nadzieję, że do tej pory sobie żołądka ze stresu nie wypluję. A dalej? Na co?
Za dużo myślę ostatnio. Fajne było kazanie na mszy MAGIS-owej miesiąc temu. Zaś tekst piosenki, na którym się wtedy skupiliśmy mówi chyba sam za siebie...
Nie o myślenie proszę
Nie o rozumienie

Przywróć mi Panie
Zwyczajne patrzenie

Nawidziałem się byłem
Nic nie zobaczyłem
Pewno się przed Tobą
W pyle drogi kryłem

Proszę rozbij tę ciemność
Jedną chwilką jasną

By mignęła przede mną
Moja droga własna...


 Zaiste i , że miesiąc temu i teraz uwagę zwracają te dwa fragmenty. Za bardzo uniwersalne są. Za dużo żalu tego w środku się też pod nimi ukrywa. Gdybym tylko przestała myśleć i rozumieć może byłoby lepiej. Może. Może nie spieprzyłabym tego co się spieprzyło. No ale trudno. Szkoda tylko, że na odpowiedź Boga na nasze wołanie trzeba czekać długo. Bardzo długo. Nie wiem co mi sie niedługo skończy, czy łzy, czy może twarz mi się tak wyniszczy. Nie wiem. A kto to wie. A może tarczyca mi wyleci przez coś (w sumie byłoby o kilka problemów mniej). Na razie błagam o litość. Bo czekanie mnie wykańcza. Czekanie na dosłownie wszystko. Na parę chwil szczęścia też czekałam długo. A teraz czekam na kolejne. Może się pojawią. Może..