środa, 27 kwietnia 2011

27.04 przerwa

Ktoś coś wczoraj mówił o nauce. Przerwa wobec tego. Lekki odwyk od kompa etc. Decyzja o zmianie profilu jest pozytywna, czyli zaczynam uczyć się masowo biologii, chemii, fizyki i WOK-u  (ale jak mogę się uczyć WOK-u? Mamo, ratuj!!)

Generalnie emigracja. Cholera, ale przecież fizjoterapia od 16maja? Hmm, lubię too!!

Jak przeżyję do zobaczenia w czerwcu. Ewentualnie wcześniej, bo gdzieś trzeba będzie upublicznić nowy numer telefonu, który będzie w maju ^^


___________________________________________________________________________________

NIE lękaj się!!

wtorek, 26 kwietnia 2011

26.04.

Z nogą.. Nie ufam panu doktorowi Z. wobec tego poczekam sobie jeszcze tydzień. Na razie nei wiadomo jak z Lednicą i rekolekcjami, aczkolwiek nie nastawiamy sie negatywnie, broń Boże..


_________________________________________________________________________________
niech ktoś mi da kopa w dupę. Trzeba zacząć się uczyć.

___________________________________________________________________________________
'Cóż za bolesne stwierdzenie faktu- pomyślała A. w swoim świeżo wyzwolonym, umyśle ścisłym ->  ta dam!  '

____________________________________________________________________________________
chcę tak jak On!

czwartek, 21 kwietnia 2011

21.04 krawędź.

Wiszę na krawędzi. Krawędzi pójścia do szpitala, operacji, gipsu i rehabilitacji. Ciężko. Trzeba było nie krakać z tym, że w tym roku brakuje mi tylko złamanej którejś kończyny. Uhh, lepsza byłaby chyba złamana. Ból, automatyczne zwalnianie kroku, gdy tylko przeciążę kolano zbyt szybkim tempem. Wolno, byle wolniej, gdzie się spieszyć. I tak nie ma nic do roboty, nie ma z kim się spotkać bo wszyscy zajęci przygotowaniami do świąt etc. Kiszenie się samemu w domu jest okropne.
A noga tylko leży pod kątem prostym albo na tapczanie i poduszce, albo na podpórce biurka i poduszce. Ale ile można?
Kolejne potwierdzenie faktu, że nie wytrzymam, jeśli nie zmienię profilu. Sekcja dwujęzyczna wyprała ze mnie wszystko. Dlaczego jest tak a nie inaczej, jak można zmienić tę sytuację zdrowotną?  Pora zmienić pytania, na które szuka się odpowiedzi...


Pierwsze Triduum na którym mam nie służyć. Pierwsze od 7 czy tam 8 lat. Przeraża mnie to trochę. Co innego msza, na której ma się czytanie i 'innych' w Męce Pańskiej a co innego Triduum. Niezbyt fajne uczucia towarzyszą. Ale też trzeba pójść potem do zakrystii. Podziękować takiemu jednemu Mentorowi. Poza tym najwcześniej przekroczę próg w sobotę. Bardzo dziwne uczucia, bardzo.


____________________________________________________________________________________


http://www.youtube.com/watch?v=E3IMyfwQQs8&feature=related

sobota, 16 kwietnia 2011

16.04 Cześć, Boże, możesz odpowiedzieć mi na parę pytań?

"Cześć Boże. Widzisz, właśnie siedzę na nabożeństwie wielkopostnym zorganizowanym dla Magisu, LSO, scholi i tych bierzmowanych którzy się uchowali. Wiesz też, że ostatnio miałam wiele pytań, które rodziły kolejne. Wiesz, takie tam o fundamenty, o łamanie ram swojego życia i o to, czy przypadkiem nie niszczę sobie życia. W sumie banały, każdy ma takowe. Ale ja z racji tego że moją największą wadą jest wyolbrzymianie wszystkiego, wyolbrzymiam to tak, że ma to miary co niemiara. No w każdym razie chodzi o to, czy możesz mi w końcu na nie odpowiedzieć? Wiesz, medytuję od dawna a nie dostałam żadnej konkretnej odpowiedzi. Wiesz, niby wad miałam mniej niż zalet na tych śmiesznych drzewkach decyzyjnych, które robiłam, ale ciągle coś mi się w głowie mieszało. Na nabożeństwie też siedziałam i myślałam. Boże, może w końcu mi powiesz? Wiesz przecież doskonale sam, że masz bardzo dużo możliwości odpowiedzi. Ale błagam, odpowiedz! Bo ja się sama wykańczam i boję się, że niedługo opadnę ze wszystkich sił, które mi zostały. Chociaż w magazynku jest ich trochę to się boję, że jednak padnę. Heeej? Jesteś tam?! Powiedz, proszę!! Widzisz, nabożeństwo dobiega końca. Powiesz w końcu czy nie?! Dobra, nie powiesz. Dzięki, masz na mnie wylane jak wszyscy. Uhh. Boże, BŁAGAM!!

[jakieś 40minut później]

-Eeeej czekaj!! X czekaj, odprowadzę Cię!
-ok ok
Doturlałam się do X i szłyśmy. Wyjechałam wprost. Co mam zrobić, żeby wyratować bardzo ważną relację, relację bardzo ważną tak samo jak Y, która jest drugą stroną tej relacji.. X jest bardzo bezpośrednia i dobitnie uświadomiła mi co. Doszłyśmy do domu X.
-Dobra to Cię odprowadzę tam do przejścia- stwierdziła moja kochana X i zaczęłyśmy turlać się w tamtym kierunku.
Hmmm. -X ale ja nie wiem co się dzieje. Nie wiem co robię, nie wiem po co, nie wiem na co, nie wiem czy nie niszczę sobie zycia, co mam zrobić? Boję się, że tymi zmianami pierdzielę sobie życie...
-AŚKA!! Nie pierdzielisz!! Wiesz, że nic nie dzieje się przypadkowo, wiesz, że wszystko to co się dzieje to działanie Boga by doprowadzić nas do szczęścia!! Musisz UFAĆ!!!
-Odprowadzę Cię pod klatkę i przejdę jednak na swiatłach. Wiem, ze trzeba ufać, ale wiem skad to wszystko wynika
[...]
- Aśka, UFAJ, po prostu UFAJ!

[kiedy X już weszła do domu a ja wracałam do siebie]
Hmmm. Boże jednak działasz. Przez takich ludzi jak X. Wiem, że jestem trudna, ale dziękuję. Za to, że dzięki jej jest mi lżej i wiem co robić. Naprawić wszystko związane z Y. Można zacząć od początku, albo od momentu zanim zrobiło się źle. To co, Komaru, pora do roboty?  W każdym razie, dzięki Boże wiesz, że jednak wysłuchujesz i odpowiadasz na pytania takich  marności jak ja. Wiesz, jestem tym faktem zaszczycona, aczkolwiek dziękuję Ci jeszcze raz.

Pozdrawia, zagubiona Komaru, która wraca budować swoją drogę"


serdecznie pozdrawiam X. i po raz kolejny dziękuję.


___________________________________________________________________________________

BACK BONE!!!!!

czwartek, 31 marca 2011

31.03

Ogniście rude włosy widoczne spod naturalnego blondu delikatnie falowały za nią, gdy zmierzała do gabinetu swojej dyrektorki. Strach i stres zmienił jej żołądek w jeden wielki supeł, który z minuty na minutę zacieśniał się coraz bardziej. Ciągle bluzgała na samą siebie w myślach czemu postanowiła poczekać do długiej przerwy. Przez to jej żołądek zmienił się w supełek związany z nitek splecionych z neuronów. Ale dobrze. Wytrwała. Po dzwonku ogłaszającym koniec czwartej lekcji pobiegła pod salę od polskiego, rzuciła plecak i z podaniem i coraz bardziej denerwując się, praktycznie trzęsąc się z nerwów zeszła na parter do jaskini Lwa. "Spokojnie Aśka, spokojnie, masz argumenty, masz mocne podstawy, masz bardzo dobrze napisane podanie, to czemu się denerwujesz, wyluzuj cieciu!". Wchodząc do sekretariatu tak właśnie myślała. Jednakże Lew nie taki straszny jak Go ludzie malują. W sumie może być bardzo łagodny, niczym baranek, niczym jakaś owieczka zagubiona na pastwisku. 3minutowe spotkanie z lwem zakończyło się werdyktem, którego się domyślała. Musi zaopatrzyć się w 2tygodniowy zapas melisy. Potem się dowie. Aczkolwiek Lew nie był taki straszny, postawa Lwa wskazywała na to, że zmiany odbędą się po myśli zestresowanej dziewczyny, która przyszła do jego jaskini, niczym byłaby w stanie 'uhh zarżnijcie mnie jeszcze bardziej". Ale dobrze. dziewczyna i Lew wyszły cało. W sumie to nie była opresja. Dziewczyna będzie mogła w końcu wyzwolić siebie, wyzwolić swoje pomysły na życie i zacząć je realizować, a nie gnić wśród stada, które ją zarzynało od środka, które bawiło się wobec w niej w ostracyzm. W końcu będzie mogła niedługo pokazać wszystko. Mimo, że się okropnie boi, domyśla się konsekwencji, to wie, że postępuje słusznie. W końcu spotkanie z królem stadeł pasących się w tej szkole nie było takie straszne. Wbrew pozorom. A jak wiadomo, pozory okrutnie potrafią człowieka zmylić. Ale dziewczyna zaczyna potwierdzać pewne stare, niezmienne od początku  świata reguły. A regułę 'nigdy nie mów nigdy, nie bądź taki dziwny!" Dziewczyna miała możliwość przetestowania na własnej skórze. I będzie ją testowała. A jakie wyjdą z tego skutki, to się zobaczy. We wrześniu, za rok, przy maturze, na studiach.


________________________________________________________________________________________

So pull yourself together girl, and have a little fun

sobota, 26 marca 2011

26,.03 JEDNA TAK SZANSA NA 100!!!

To zdarzyło się
Na przystanku przy operze
Zrozumiałem w mig
Pod swetrem serce mi mocniej zaczęło bić
Pod swetrem serce mi mocniej zaczęło bić
Październikowy dzień
Tramwaj ze studentami...
Październikowy sen
Co był o pięter sto nad innymi snami
Co był o pięter sto nad innymi snami

Może powinniśmy odpowiedzieć sobie sami
Kiedy zaczęliśmy się dotykać spojrzeniami

Że ten cyrk i te historie nie są dla nas...
Że nam się krzyknąć nie udało...
Że to dziś jest nasza
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Dziś jest tylko
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Jedna tylko taka taka
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Dziś jest tylko
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Szansa na sto, szansa na sto

...
Wiosna już dorosła
Naboje ma w kieszeniach
Ciśnie mnie tej wiosny sznur
Jesieninowski sen majem mi pojesieniał
Jesieninowski sen majem mi pojesieniał
180 raz
Przystanek przy operze
180 deszcz
Gdy brak języka w gębie - na nic ci pacierze
Gdy brak języka w gębie - na nic ci pacierze

Może powinniśmy odpowiedzieć sobie sami
Czy lepiej być latającymi talerzami

Może lepiej będzie nas w historii tej nie szukać...
Chociaż licho szepcze nam do ucha
Może powinniśmy odpowiedzieć sobie sami
Czy lepiej być latającymi talerzami
Może lepiej będzie nas w historii tej nie szukać...
Chociaż licho szepcze nam do ucha
Że to się dzieje dla nas

Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Dziś jest tylko
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Jedna tylko taka taka
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Dziś jest tylko
Jedna taka szansa na sto
Jedna taka szansa na sto
Szansa na sto, szansa na sto
Szansa na sto, szansa na sto

Kiedy tak jedziesz sam tramwajem
Skąd możesz wiedzieć to że
Jedna taka szansa
Zdarza się jeden raz na sto
Jeden raz na sto?
JEDEN RAZ NA STO! 


może powinniśmy odpowiedzieć sobie sami... 

_____________________________________________________________________________________
m. bardziej ruda niż byłam. wyglądam jak idiota ale, no są rude. LUBIĘ TO!
mm djembe.LUBIĘ TO!!
mmm. w końcu odkryłam, że to, że ktoś mnie kiedyś nazwał humanistką to kłamstwo. BARDZO TO LUBIĘ!!!
mmmm. lubię patrzeć jak patrzysz gdy patrzę.a gdy udaję iż wczytuję się w zeszyt od fizyki a tak naprawdę znad krawędzi patrzę gdy patrzysz, a przy okazji chowam niedyskretny rumieniec wypływający na twarz. JA TO UWIELBIAM!!!!

środa, 23 marca 2011

23.03

Formalności czas zacząć!! :)
Za dużo się dzieje, za dużo.
A rekolekcje ignacjańskie w życiu codziennym nie są aż tak straszne jak mi się wydawało. W każdym razie mobilizacja jest bardzo duża. W końcu!

________________________________________________________________________________________________

nic się nie dzieje przypadkowo, chociaż tak często w to wątpiłem!!



nic się nie dzieje przypadkowo, chociaż tak często w to wątpiłem!!


Daleko tak daleko, daleko tak

Jesteś tak daleko ode mnie, czasami jednak blisko tak
Mogę porozmawiać z tobą czasem
Czasem znajdujesz dla mnie czas
Chciałbym coś powiedzieć o Tobie
Tak często czuję Twoją siłę
Nic się nie dzieje przypadkowo
Chociaż tak często w to wątpiłem

Tak bardzo chciałbym zostać kumplem twym
tak bardzo chciałbym

Jesteś tak daleko ode mnie, czasami jednak blisko tak
Wyszedłem z domu, nie było nikogo
Zgubiłem sens, upadłem na twarz
Nocą ulice są złe
Samotność gnębi mocno tak
Poczułem wtedy, że jesteś
Czasem znajdujesz dla mnie czas

poniedziałek, 14 marca 2011

14.03

Niedługo zostanę sama dla siebie. Skończy się na tym, że zostanę sama jak palec i nie będę nawet miała komu się wypłakać i powiedzieć o tym, że idę do szpitala. Nie znoszę uczuć, które się w człowieku kumulują, gdy musi się z kimś rozstać., Ostatnie rozstania są niby z mojej winy a to druga strona pozostawia mnie przed faktem dokonanym. Za dużo bólu jest ostatnio. Niby pocieszenie, ale jednak strapienie. Chcesz dobrze, wychodzi źle. Dość, dość, dość. Szkoda, że tracę osoby, które znaczą bardzo dużo w moim życiu. Najwyraźniej za dużo. Chociaż ból fizyczny przy tym bólu to nic. Chociaż, nie zaprzeczę, ostatnio tarczyca mnie boli. Też za często.



wooden pints

czwartek, 10 marca 2011

10.03

Wielki Post. Postanowienia itp. W sumie zastanawiam się czy warto było robić jakiekolwiek. Ale ilość uderzeń dość grubą książką, które zarobiłam od Owcy przez ostatnie 2dni zmuszają mnie mimowolnie do tego, by nad postanowieniami pomyśleć. W sumie jakby zebrać to wszystko to wyszłoby takie jedno ale duże. Ale ja lubię rozdrabniać, pisać dookoła, bajerować i zdobić to wszystko złotem niczym w baroku. To jak w sumie stwarzam postanowienia przypomina mi trochę mój sposób pisania spr i kartkówek gdy nic nie umiem. Piszę dookoła, dodaję to i wo, powtarzam ciągle i z dwóch linijek faktów robi się wypracowanie na pół strony. I to mi nieco przypomina przygotowywanie postanowień. Dużo paplania, ale na dobrą sprawę same konkrety zmieszczą się w kilku zdaniach. Trochę żenada, ale z drugiej strony 'detalowanie' wydaje mi się dość istotne. Czasem to takie 'pierdołki' są najważniejsze w tym wszystkim.


___________________________________________________________________________________
Wczoraj zostały mi jakieś 3minuty do wyjścia do szkoły. Wzięłam do ręki książkę ojca Fabbsa 'przyczajony Chrystus, ukryty BÓG' i otworzyłam w sumie na początku, tam gdzie skończyłam czytać ostatnio. Kilka zdań, które zdążyłam przeczytać miały następujący wydźwięk. A mianowicie, że czasem Bóg ma różne humorki i się  nami bawi. W sumie patrząc na moje ostatnie miesiące tak jakby nie patrzeć to jest. W sumie od grudnia działo się w pewnej materii dość śmiesznie. Teraz tak to podsumowywuję, ale wtedy śmieszne to nie było. Potem wariactwo 'szpitalne' i to endokrynologiczne. Też niezbyt śmieszne, bo zapowiedź guza i gadka, że to moze ale nie musi być rak doprowadziły do miesiąca stresu. W sumie takie falowanie było i jest. A na potwierdzenie tego, był przytoczony przykład Abrahama i Sary.  Trafiło do mnie to, że na dobrą sprawę, nigdy nie wiemy co Szefu wobec nas wymyśli. Momentami śmieszne to nie jest, ale w sumie ciekawe spojrzenie ojca Fabiana na to, zwróciło mi uwagę na coś nad czym się wcześniej nie zastanawiałam. Hmm.

_____________________________________________________________________________________
jaram się moim zwolnieniem z wfu do końca roku. I tym, że w przyszłym też je będę miała.... :)

poniedziałek, 7 marca 2011

7.03

Jutro Dzień Kobiet. Podejrzewam, że klasycznie dostanę kwiatka od Szymka i rodzonego brata. Życzenia? Wątpliwe. Wchodzi w grę może 2/3 chłopaków. Rok temu dostałam naprawdę piękne życzenia też. Ale rok temu to rok temu.

_______________________________________________________________________________________________
Zauważyłam bolesny fakt, że często umiemy pomagać każdemu ale nie sobie. Umiałam i w sumie umiem wyciągać innych z wątpliwości, truć im i im pomagać. A dopóki wahanie i kryzys animatorski mogłam jakoś zakopać to zakopywałam. Ale potem wracało to z okropną, z maksymalnie powiększoną siłą. Jakoś tak ciężko sunęłam w sumie od początku stycznia. Jak nie od połowy grudnia, ale to już jest związane z zupełnie inną sprawą. Ale kiedy szlag trafił kolejne spotkanie, różne dziwne pomysły wpadały do głowy i topiąc się w smętnych myślach przesuwałam suwaczkiem AQQ dopadła okrutna desperacja i napisałam do pierwszego człowieka,  co do którego była pewność, że nawet jak nie pomoże to wysłucha. I tak Tato, dziękuję. W końcu wróciła dawna energia i chęć. I chęć na to wszystko. Poza tym książki, które dostaliśmy jako animatorzy też są pomocne. I powróciło coś co niby zdechło w grudniu. Jest dobrze. W miarę.
Jednak też warto zastanowić się, co czuje człowiek, który nie wie jak już ma komuś pomóc. Sztuczne uśmiechy, poklepywanie po plecach i oklepany tekst 'będzie dobrze, nie martw się!' są za bardzo rozpowszechnione przez wszystko. Czasem nic nie daje skutku. Cierpliwość mam dużą, ogromną, ale też i zmierzoną. Tzn. będzie zmierzona. Nie wiem kiedy, ale też niedługo się skończy. A ja tego nie chcę.

__________________________________________________________________________________________
niechaj będzie moje nudne i oklepane Lao Che . Ale i tak ich kocham ^^
- o co kurwa te pretensje?!

i z dedykacją dla swatanej przeze mnie pary-> tiriri

czwartek, 3 marca 2011

3.03

Szczerze? Spotkanie moderatorów było udane. Najbardziej udane dla Villi. Pozdrawiam tegoroczny trzeci stopień. Śmiać mi się chce i to strasznie. Ale też to jest gorzki śmiech. Żal mi tego, że nie będzie mój stopień w Grabownicy. Ale trudno. Niech się dzieje wola nieba. I fajnie nie wiedzieć z jakimi jezuitami bedzie sie miało reko;)

I oł jea w końcu dostałam leki na zawroty głowy. Może w końcu mi przejdzie?

środa, 2 marca 2011

2.03. wena.

Katalog. Ponad 6100 wyników do hasła "praca". Chcesz się w końcu zebrać do kupy, wybrać książki i napisać pracę na konkurs historyczny, który tak naprawdę jest konkursem z WOS-u i udaje konkurs historyczny. Przeglądasz. 3/4 wyników to wyniki o żywieniu, mikrobioanalityce, polimerach, seksie, akademii rolniczej i porad jak być dobrym księdzem, ale pod PRACĄ ZBIOROWĄ. To nic. Spokojnie szukasz. Konkurs o pracy to konkurs o pracy a nie zarządzaniu ryzykiem psychospołecznym jak głosi tytuł jednej z książek na otwartej właśnie stronie z kolejnymi pozycjami. Między 450 publikacjami znajdujesz 3książki i 1 artykuł, które Cię zainteresowały. Ale nie przejmuj się. Po 430 skończyły się te z 2010 roku. A przed Tobą jeszcze 5650 wyników. Ale złap oddech i się nie denerwuj. Przecież jutro nie idziesz do szkoły, tylko jedziesz na drugi koniec miasta do lekarza. Zastosuj metodę założyciela jezuitów- wdech-wydech-wdech-wydech!
Kolejne 40 pozycji. I nic. A nie wypada w oparciu o poradniki typu " Jak odnieść sukces w kontaktach zawodowych" pisać pracy, którą podobno ktoś może później wykorzystać. Szukasz dalej. Teraz full propozycji dla studentów, którzy muszą zdać egzaminy z makro- i mikroekonomii. Dalej. Poradnik dobrego informatyka (ciekawe, czy w takich poradnikach piszą o stereotypach). Już się wkurzasz. Co Ci dadzą teksty o historii kościołów Ziemi Głogowskiej gdy piszesz pracę na temat "czy praca łączy, czy dzieli ludzi?". Nic. Ale skoro już coś Cię wzięło to szukasz dalej. O, wpada Twoja przyjaciółka. I jesteś o 1,5h przeszukiwania do tyłu. Ale spokojnie, co się masz denerwować. Wyluzuj. Jutro wstaniesz godzinę wcześniej niż miałeś/aś zaplanowane to przerzucisz kolejne strony. A ważniejsza jest przyjaźń niż katalog biblioteki. Ohh, kolejny ciekawy tytuł! Zawsze to 5 a nie 4.  Szkoda tylko, że tytuł jest taki, że nie do końca wiem w czym ten człowiek i praca się zmieniają. Ale dobrze. Najważniejsze, że jest. Szkoda jednak, że życie nie jest takie jak szukanie czegoś w katalogu.

____________________________________________________________________
nowa muza.

wtorek, 1 marca 2011

1.03. sinusoida.

Szkoła. Mi amor ^^


Dziwnie dziwnie dziwnie!! Sinusoida ma coraz większą częstotliwość. Potrzeba pogadania z kimś o tym. Ale nie z jezuitami. I najlepiej z kimś obiektywnym.
Falowanie nie jest dobre. Szczególnie w wierze. Nie chcę mieć nawet wątpliwości, nie lubię, po prostu nienawidzę. Zresztą ich teraz  nie potrzebuję.
Kubła zimnej wody trzeba. O tak. Tylko tego kto wyleje też potrzeba.


_____________________________________________________________________________
tgd-zanim powiem słowo

oh.ohh. ohhhh!!!
a jeszcze większe OHHH zauważywszy Kto mi to wysłał:)
może coś ruszy i sinusoida nie będzie tak falowała tylko zostanie u góry.

niedziela, 27 lutego 2011

27.02

Misja "FERIE" zakończona. No prawie. Jeszcze 8h i jakieś 30min.

Szczerze mówiąc ostatnio filozofowałam sobie trochę odnośnie nauki języków obcych. Całą moją edukację uciekałam od nauki języka wroga (znanego również pod kryptonimem "JĘZYK NIEMIECKI"). Nauka w dwujęzycznym gimnazjum z j.hiszpańskim i kontynuacja również (nie)stety w sekcji dwujęzycznej, która pociągnie się przez najbliższe 2lata.
Pamiętam jak jakoś w połowie maja w ubiegłym roku Bliźniak i niejaki Tomasik wyciągneli mnie na wycieczkę rowerową na Lubieszyn. Dla nich to jest jak jazda na Głębokie dla mnie, pierwszy raz zapuszczałam się rowerem dość daleko (13km, do przejścia granicznego i kolejne 13km w drugą stronę). Dość jakby to ująć 'hardkorowo' przejechaliśmy we trójkę przez granicę, bez paszportów czy dowodów tymczasowych. Jako, że to był drugi postój przy sklepie (w sumie to była kafejka) stwierdziliśmy, że warto by było się czegoś napić i spożyć coś w miarę normalnego. Ale... Że żadne z nas nie zna niemieckiego (albo znało:) ) na tyle by się dogadać usiłowaliśmy wszystkiego. Sprzedawczyni na pytanie 'do you speak english" wrzasnęła "NEIN!!". Na pytanie "habla usted en espańol" odwrzasnęła jeszcze głośniej "NEEEINNN!!!". Na co Tomasik łapiąc się ostatniej deski ratunku zapytał 'mówi pani po polsku". Usłyszeliśmy to co poprzednio i jeszcze coś na nas (sądząc po tonie jej głosu i minie) bluzgać. Sklep znajdujący się tuż przy przejsciu granicznym i żaden inny język obcy niż niemiecki nie wchodzi w grę? Coś tu nie halo.
Jakoś tamto zdarzenie uświadomiło mi, że fortuna kołem się toczy. Ciekawe, że 2miesiące wcześniej do mojej grupy zawitała moja kochana Córa Marta. Co za ironia- animatorka alergiczka na niemiecki i przyszła animatorka zakochana w niemieckim!
To głupie wydarzenie uświadomiło mi, że jeśli się ucieka to też się za przeproszeniem gówno z tego ma. Co z tego, że uniknęłam mordęgi nauki 'języka wrogów' skoro 10metrów od granicy nie da się dogadać inaczej niż po niemiecku?! Wobec tego, musząc przełamać opory pokornie poprosiłam o pomoc moje guru jeśli chodzi o ten zacny język.
Blokada językowa. Gadki o tym, że ten język jest niby okropny wysłuchiwałam ciągle. Ale złamało mnie coś. Nie wiem co. Może mnie rozwalił niemiecki akcent. W sumie zaczełam do tego podchodzić trochę jak do przełamania jakiejś kolejnej blokady w sobie. Niby tylko język, ale zawsze coś. A że dla językowca przełamanie blokady to podstawa to jakby nie patrzeć jestem z tego dumna.

__________________________________________________________________________________

I'M STILL STAANDINNG!!!!

adekwatne, bardzo, bardzo, bardzo!!!

tłumaczenie:)

środa, 23 lutego 2011

23.02

Od dawna myślałam nad tym, że kontakty z rodzicami mam dziwne. Nawet bardzo. I jak wpadłam wczoraj do mamy do pracy to dotarł do mnie dość ostry fakt. Lepiej późno niż wcale. Jak często (a może jak rzadko?) doceniamy swoich rodziców? Ile razy mówimy im, że ich kochamy, że są dla nas ważni i, że są naszą opoką? Brutalna prawda dotarła do mnie, że w sumie jakoś mimo, że postać mojej Mamy, zawsze budziła we mnie podziw to, żebym ją doceniła? Brutalne stwierdzenie faktu- trochę straconych lat za mną. Zawsze jak wpadałam do kiosku to Mama mówiła mi ile musi uzbierać kasy na wszystkie rachunki, towar itp. A są to sumy dość duże (przynajmniej w mojej opinii, chociaż wiem, że są ludzie, dla których 2500zł nic nie znaczy). Ciekawe, że wczoraj dopiero ogarnęłam, że noo... Ciężko jest wysłowić to wszystko. Zagmatwane to trochę jest. Ale jeżeli wiesz, że Twoi rodzice mają więcej (w tym przypadku duużo więcej) niż 45 lat to może warto by zwrócić na nich uwagę? Mój okropny błąd polegał na tym, że dopiero teraz zauważyłam pewne rzeczy. Szkoda, jednak, że to doświadczenie dużo mnie kosztowało i kosztować będzie. Jednak to co mogę zalecić wszystkim- przestańcie patrzeć na błędy rodziców i się ciągle z nimi kłócić. Czy nie lepiej usiąść z nimi przy herbacie i po prostu docenić ogrom miłości, który w Ciebie włożyli? Nie zawsze jest kolorowo i sama o tym doskonale wiem. Ale rodzice też są ludźmi i Oni też popełniają błędy. Niekiedy te błędy przestają być kontrolowane i się odbijają negatywnie na nas, na ich dzieciach. Ale, zawsze znajdzie się jakiś motyw, jakiś impuls i coś co pozwoli Tobie ujrzeć tę rodzicielską miłość. Niezależnie od ilości pitego alkoholu, uderzeń czy poniżeń jakich zaznaliśmy. Jeżeli nawet nie miłość, to coś z nich wyciągniemy. Jak nie teraz, to później. Byle nie za późno.

__________________________________________________________________________________
Na dziś  Paradise Lost- Shadowkings
Nie będę komentować. Może później. Na razie wrzucę (pewnie dość beznadziejnie, ale ja jestem zbyt głupia z j.angielskiego by tłumaczyć sama tak mądre teksty) tekstoowskie tłumaczenie. Lubię ten tekst. I  w sumie powinnam pozdrowić Pawła i podziękować, za wkład, który włożył w moją muzyczną edukację.


Ruch spiralny, nieprzenikniona tajemnica
Czy powiesz mi, czy powiesz kim jesteś ?
Tak już jest, że fałszywe podejrzenia szerzą się jak zaraza
A Ty, czy Ty wiesz, czy są prawdziwe czy nie
Ref, Zaczynam słyszeć jakieś głosy, chcą dać mi wolność tego im trzeba
Prowadzą mnie, aż do świtu, uczą odróżniać dobro od zła
Podsycają szaleństwo, z radością witają wszystko co skalane
Nie wiem, sam nie wiem kim jestem
Zaślepiony grzęznę w tej okrutnej histerii,
która wciąż rzuca mi wyzwanie
A ja Jestem sam, całkiem sam, przecież to nie może być rzeczywistość
Ref, Głosy zgadzają się, a mnie obca jest ich potrzeba świętowania
Prowadzą mnie, aż do świtu, uczą odróżniać dobro od zła
Ref, Głosy zgadzają się, rozpoczynają się poszukiwania,
pokarm dla królów cieni
Prowadzą mnie, aż do świtu, uczą odróżniać dobro od zła

poniedziałek, 21 lutego 2011

21.02

Szczerze mówiąc brak rekolekcji zimowych zaczyna się na mnie odbijać. Balansuję. Chaos panuje w mojej głowie. Za dużo czasu wolnego to i za dużo myślenia. Szkoła jest fajna w tym, że nie ma czasu na myślenie. Zapierdziel, Magis, Magis, LSO, Zapierdziel, wieczorne konferencje z paroma osobami i wstawania o 6:45. Przynajmniej jestem pod przymusem i wstaję. A obecnie godz. 10 to dla mnie za wczesna pora. Czasem za dużo myślenia jest złe. Bardzo złe. IDM, SKB, Letnich, Zimowych, Lednicy, czegokolwiek i cokolwiek mi trzeba. Chociażby DW. Porządnej mszy Magisowej z przytupem i skupieniem, czegoś co do mnie trafi. Chaos jest katastrofalny w skutkach.
W sumie z moją najukochańszą Córą tj. Martą dumałyśmy nad tym, to ludzie  z naszego Magisu mają ten problem, że na energii i powerze z rekolekcji letnich (którego poziom podnosi nieco DW) muszą jechać (niestety w tym przypadku) do rekolekcji letnich. Paranoja. Ostatnie nabożeństwo to było to ekipy z SKB. Genialne, bardzo fajnie prowadzone. Ale teraz trzeba się spiąć i na resztkach, na tym 30/40% przejechać. Do SKB. Chyba, że mnie nie bedzie stać (co jest bardzo prawdopodobne) to do Lednicy (błagam, niee!! nie tak długoo!!).
Naj....? Właśnie co naj? Ogólnie teraz myślę, że najtrudniejsze w byciu animatorem jest to, że jeśli nawet masz kryzys, balansujesz, masz chwilowy problem z rozeznawaniem tego Dobrego i tego Złego to i tak musisz się spiąć. Bo kto jak nie Ty przeprowadzi następne spotkanie formacyjne? Przecież miałabyś/łbyś bardzo duże wyrzuty sumienia, gryzłoby Cię coś, bo nie pomogłeś/aś im, nie pomogłeś/aś się rozwinąć, nie dałaś/eś czegoś co mogłoby im się rozwinąć czy dałoby im do myślenia. I tutaj bardzo podoba mi się podoba i wg mnie bardzo adekwatne jest określenie 'dusza zamknięta w ciele'. Chcę ale nie mogę. W paru dość mocnych kwestiach ostatnio przejawia się ten motyw.

_____________________________________________________________________________________

http://www.youtube.com/watch?v=lWym1ZJxVEc

Pidżama Porno. Uwielbiam. Taki nastrój akurat.
-czuję jak niewidzialna pętla zaciska moją szyję!! ledwie trzymam się powierzchni, ja jestem tylko pyłem!!

czwartek, 17 lutego 2011

17.02

Oj. Tydzień nie pisania.

Miały być rekolekcje zimowe. I standardowo nie wyszło.

o 23:15 oświeciło mnie jakie można by zrobić nabozeństwo dla naszej szczecińskiej Wspólnoty. Miał być mądry wywód, ale skoro Duch Św. działa, trzeba spiąć się i zrobić ile się da. Co z tego że jest 23:30. Są ferie.

Siostra, dzięki za użyteczne i naprawdę mądre porównania. Dziękuję.

sobota, 12 lutego 2011

12.02

Hmm. Nie mam guza ani żadnych zmian rakowych. W sumie fajnie ale z drugiej strony ciąg dalszy gonitwy po lekarzach tj. neurologach i laryngologach. Brrr.
Ale przynajmniej wycieczka do Zdroi była fajna. Ja tam nie narzekam:)

W sumie jakoś pozytywnie jest. Jak to ujęłyśmy wczoraj na Magisie MG  i lecimy dalej :) A ambitne plany w tym kierunku mi pasują:) 2tygodnie to szmat czasu. Ale tez duzo na planowanie. I na naukę. I musze zacząć pisać pracę na ten konkurs.

2tygodnie opitalania się. W sumie nie narzekam. W planach duuużo gotowania mam. Magis zaś informuję że w pon mniej więcej od 12/13 (tak by przed 16 sie wyrobić) można zrobić u mnie nalot. Ciastka gwarantowane. A co jeszcze to się wymyśli.

Troszkę optymizmu weszło w zycie. O ironio. I w sumie dobrze. I mimo tego ze padam na ryj to lubię do 2 w nocy konferować z Siostrą i dochodzić do wniosków że jestesmy zdrowo walnięte. W sumie po kazdej rozmowie do takich wniosków dochodzę:)

Też ważna rozmowa. Dużo ostatnio takowych rozmów. Ale następnym razem nie polecam drastycznych i świńskich metod;)

I nie mamy rekolekcji zimowych. Magis Szczecin pozdrawia.

______________________________________________________________________________________
na początek proponuję nocne inspiracje, które chodza mi po głowie od wczoraj, gdy preparowałam obiad i przy okazji przypominałam sobie "Love love love. część II" T.Love. Klasyka. Od 'bęben mój" do  'syn miasta'. A najbardziej rzucił mi się w uszy fragment sławetnego 'i love you'
http://www.youtube.com/watch?v=oEFbD7NOl_g
'w powietrzu czuję, czegoś mi brakuje'
dobre by się pobujać. I w sumie też pośpiewać (w moim przypadku lepiej jednak nie karać ludzi :) ) ale to solo w domu, przy gotowaniu (;p). Poza tym T.Love to pamiętne Pobierowo 2009. W sumie cały tekst jest bardzo fajny. Poza tym głos Muńka (jak w sumie wielu polskich wokalistów) jak zwykle zwala mnie z nóg:)

http://www.youtube.com/watch?v=Aki55JzTa_M
Pidżama. Moja najwspanialsza Pidżama Porno. Żałuję, że nie nawiedziłam Jarocina rok temu, ale z racji tego, że gdy na koncercie panował istny rozpiździel to my mielismy wieczór integracyjny w Niebocku to nie dałam rady. Ale  namiastka to youtubowskie próbki z tych wszystkich 'live'.
To lajtowe w sumie jest. Fragment też rzucający się w oczy to 'Ty jesteś moją samotną pasażerką' . Nie, nie jestem erotomanką. Ale ogólnie tekst bardzo łatwo przyswajalny. I przez to mam ochotę na jakiś dobry koncert.
Pidżamę ogólnie cenię za wszystko. Za teksty, za głos Grabaża, za oprawę muzyczną, za przekaz i za wszystko. Moja wielka muzyczna miłość.

czwartek, 10 lutego 2011

10.02

Jeszcze jakieś 24h czekania na wyniki. Mniej więcej od godziny 12 zaczyna mnie zżerać coraz większy stres. A jak to będzie guz? A jak się okaże, że to rak? A jak będę musiała gnić na oddziale onkologicznym (oby już skonczyli przy U.L. robić ten PUM-owski dla dzieci...). Nie mówię nic póki nie usłyszę. W sumie może lepiej by był ten guz (ale nie złośliwy). Może po operacji w końcu przestanę mieć tzw. 'zawiechy' , nie opuszczę znowu koncertu na IDM bo mnie mdli i nie bede wtedy piła 3butelek cisowianki i chowała się pod arafatką. Może. Oby. W sumie nie mówię nie, nie mówię tak. Ale stres jest coraz większy.

Pamiętam piosenkę z Grabownicy '09, którą śpiewaliśmy podczas prezentacji stopni na IDM. 'Boże daj mi sił'. Gdzies nawet na youtube jest. Mimo dość dużego ograniczenia (i znowu motyw tarczycy, no kurka!!) to był to bardzo fajny czas (pomijając kwestie zdrowotne  i wymogi mej animatorki  'ani się waż tańczyc itp na koncercieee!!"). Ale jeszcze cudowniejszym było Niebocko (a moze Nabłocko?) '10. Mmm. Cudowny czas. I mimo pewnego kwasu tez jest lepiej.


________________________________________________________________________________




http://w83.wrzuta.pl/audio/9FVBewOJZLf/07-gdy_uslyszalem_jego_glos_ps_40

Pierwsza piosenka, która mi się włączyła, gdy odpaliłam odtwarzacz w szkole. Mmmm. Mimo wszystko, Bóg odpowiada na każde nasze westchnienie.
'Ty na skale utwierdziłeś moje stopy, Ty pewnymi uczyniłeś moje kroki!!"
Usłyszeć takie coś, gdy się rozważa urwaniu męskości wszystkim przedstawicielom przeciwnej płci pomaga. I muzyka w tym przypadku bardzo mocno łagodzi obyczaje. Walka trwa też jak to śpiewał Woju z Izaiashową ekipą. Ale walka z samym sobą jest o wiele trudniejsza. W sumie jak na ostatniej lekcji j. polskiego padło sformułowanie 'dusza uwięziona w ciele' to doszłam do wniosku że jest bardzo prawdziwe. Dusza i Serce chcą być bliżej Wspólnego Taty, chcą też być bliżej innego Ktosia. A Ciało wyrywa się ku Południu. I teraz walka, próba rozwiązania tego konfliktu zapowiada się na dość długą walkę. Ale w sumie czym byłoby życie bez ciągłej walki?

poniedziałek, 7 lutego 2011

6.02/7,02, czyli połączenie dwóch dni.

Hmm. Ciężko jest. Dołek w który wpadłam jakimś sobie nieznanym cudem się pogłębia. W sumie dzisiaj rodzice próbowali mi znowu uświadomić, jaka to jestem zła. Fajnie. Zbyt typowe. Pomijając fakt, że aby im udowodnić, że się mylą harowałam cały dzień (rety, tak hermetycznie czystego pokoju nigdy nie miałam) to jakoś tak dziwnie.
Wczorajsze kazanie też. Niby wiadomo od dawna, że animatorzy mają psychiki zjechane (przynajmniej ja mam). Ale też uświadomienie sobie ciężaru bycia animatorem bywa trudne.

_______________________________________________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=2Jdc288KXDI

proszę. Dzisiaj analiza tego tekstu. Dużo fajnych słów, dużo fajnych myśli. Ostatnio  przewijają mi się same tego typu teksty. Po prostu (jakby to ujęła moja genialna licealna klasa) 'rezanie bani'. Ale czymś mądrym. Jakoś tak lżej jak się tego słucha.


____________________________________________________________________________________
7.02
jakoś tak lżej się zrobiło. Nie wiem czemu, ale pojawienie się nowego człowieka na horyzoncie jakoś pomaga. Człowiek wybitnie mądry, inteligentny i ciekawy. Fajnie, lubię się przyjaźnić się z facetami mimo wszystko (i z tego miejsca pozdrawiam mojego ***** [brak okresleń by się wysłowić:P] brata Bliźniaka:) ).
Poza tym, hah Owca odkrywa swoje nowe powołanie.
W sumie mogłoby być ciut lepiej. Ale nie mogę zaprzeczyc, że jest źle. Martwi mnie tylko to, że KTOŚ nie odbiera, nie odpisuje, nie daje znaku życia od tygodnia. I się zaczynam na poważnie o Nią bać, martwić i generalnie nie wiem już co mam zrobić. A jak w końcu odbierzesz, jedno z moich kilkunastu połączeń dziennie to będzie dobrze.

Brak weny. Nie lubię okresów kiedy chce mi się koniecznie pisać a nie mam o czym, nie mam pomysłów i zieje pustką w moim mózgu. Nie lubię, po prostu, skóra mi cierpnie jak mam okres bez kreatywności,.


Breaking the habit. Tak, zrywam z przyzwyczajeniem. Utwór rozgłośniony przez wszystkie stacje radiowe mniej więcej 2lata temu. Ale uniwersalizm (jak ja nie lubię tego słowa! ale dlatego, że jest takie... uniwersalne..) tego tekstu też mnie poraża. Ostatnio wzięło mnie na same tego typu teksty. Polecam, polecam. Linkin Park o dziwo się popisało (nie przepadam), dodatkowo teraz bardziej poczuwam się do tego typu klimatow, aniżeli do Marley'owskich. W sumie apropo to urodziny miał ten geniusz i pionier muzyki reggae. Za niego i za innych chwała Panu. A tymczasem wracamy do tego tekstu. Po prostu uwielbiam, nie doceniałam w sumie do dzisiaj, gdy wzięłam tłumaczenie. Co prawda z 'tekstowa', ale moje zdolności jeśli chodzi o j. angielski są dość ograniczone (głupia ja).

Memories consume
Like opening the wound
I'm picking me apart again
You all assume
I'm safer in my room
Unless I try to start again

I don't want to be the one
Who battles always choose
Cuz inside I realize
That I'm the one confused

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
I don't know why I instigate
And say what I don't mean
I don't know how I got this way
I know it's not alright
So I'm breaking the habit
I'm breaking the habit tonight

Cultured my cure
I tightly lock the door
I try to catch my breath again
I hurt much more
Than anytime before
I have no options left again

I dont want to be the one
Who battles always choose
Cuz inside I realize
That I'm the one confused

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
I don't know why I instigate
And say what I don't mean
I don't know how I got this way
I'll never be alright
So, I'm breaking the habit
I'm breaking the habit tonight

I'll paint it on the walls
Cuz I'm the one that falls
I'll never fight again
and this is how it ends

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
But now I have some clarity
to show you what I mean
I don't know how I got this way
I'll never be alright
So, I'm breaking the habit
I'm breaking the habit
Breaking the habit tonight

link do tłumaczenia->    http://www.tekstowo.pl/piosenka,linkin_park,breaking_the_habit.html

czwartek, 3 lutego 2011

3.02/ DESIDERATA

Wczoraj byłam u spowiedzi. Chociaz ciężko nazwać spowiedzią 1,5godzinną rozmowę, pod koniec której, pewien jezuita wyciągał mi z tej rozmowy i tego wszystkiego grzechy. Ciekawe, że wyciągnął takie, nad którymi nigdy nie myślałam, chociaż przewijały się one od dawna w moim skromnym życiu. Następnie przed mszą na 17 dostałam pokutę. Ale jaką. Tekst "Desiraty" Seneki bodajże. Dla mnie osobiście mistrzostwo świata. Zupełnie jak tekst mojego najwspanialszego "Bluzwis". Uniwersalny. Szczególnie trzy ostatnie wersy pierwszej strofy Bardzo mocny, bardzo do mnie przemawiający. Dużo prawdy. Bardzo adekwatny tekst, do ostatniego czasu, który miałam. Każdy wers, każde zdanie niczym słowa "Bluzwis" albo z Księgi Syracydesa (czy jak kto woli Mądrości Syracha). Generalnie upojenie i ukojenie dla ostatnio przeciążonej duszy. Niby nic, niby dużo uświadomienia ale jednak lżej. Są jednak księża, którzy dar dobrego spowiednika otrzymali nieco w większej ilości. I jakby nie patrzeć, potrafią uświadomić tak Twój ból, że nie poczujesz tego tak mocno, mimo tego, że powinno ukłuć w serce i duszę jeszcze bardziej, to jednak jest jakaś ulga. W sumie ostatnio ciągle padały od bliskich mi osób hasła typu 'spokojnie, wszystko się ułoży' , 'dasz radę, nie przejmuj się' , 'nie denerwuj się, bo to nie ma sensu'. Niby wiadomo, nie zaprzeczę jestem tym osobom bardzo bardzo wdzięczna, ale dopiero gdy się człowiek na to otworzy (w tym przypadku dość mimowolnie było, nie zaprzeczę) to się robi lżej. I jak to ujęła ma wspaniała Syjamska Siostra, ok 8miesięcy młodsza ode mnie i mieszkająca o wiele km od Szczecina, najwidoczniej do pewnych wniosków muszę dojść sama i dojdę, ale muszę dać sobie czas. Jakoś tak to było, nie?
A teraz wstawiam tekst, Desideraty, która może stać się jednym z moich kultowych tekstów na każdą chwilę mego porąbanego życia.

Desiderata
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj,
jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie,
bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. 
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie
i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, 
bo oni też mają swoją opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. 
Porównując się z innymi możesz stać się próżny
lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz
gorszych i lepszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany,
będą dla ciebie źródłem radości.
Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna, 
ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie powiem pełno oszustwa.
Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnowy
-wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie jest pełne heroizmu.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, 
ani nie podchodź cynicznie do miłości,
albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.


Nie dręcz się tworami wyobraźni.
Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata- 
nie mniej niż drzewa i gwiazdy.
Masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne czy nie, 
wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem,
czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudnisz
i jakiekolwiek są twoje pragnienia.
W zgiełku i pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej złudności i znoju i rozwianych marzeniach
jest to piękny świat.

_______________________________________________________________________________
a po wczorajszej akcji w zakrystii boję się do niej wchodzić. nie wiedziałam, ze moja połowiczna rudość wzbudzi aż taki szok i to, że zostanę zmacana (a dokładniej moje włosy) przez bandę ceremoniarzy, którzy się zachowywali jakby nigdy nie widzieli tak ufarbowanych włosów:)
a zapach cynamonu niesie się po domu. gotowanie to jedno z moich najlepszych lekarstw na zwaloną psychikę. i te 1,5 h, które poświęcasz na to, by ciasto było jak najlepsze i by domownicy (a także kolega jubilat jutrzejszy bodajże, szanowny kolega z LSO) się nie otruł daje cudowną satysfakcję. pomijając to, że teraz cynamon, wiórki kokosowe i cukier waniliowy mam dosłownie wszędzie:)

wtorek, 1 lutego 2011

1.02

Tak jak ostatnio myślę to cały ostatni czas w moim życiu to nieustanne czekanie i przekładanie. Wyniki badań miały być w piątek, będą dopiero w piątek przed feriami. Czekam  na jakiś cud w związku z dość istotną sprawą. Niby przed Wielkanocą ma się ułożyć... Nie wiem. Ciągle trzeba na coś czekać. A ja już nie wiem na co mam czekać. No dobra. Na wyniki badań. Mam nadzieję, że do tej pory sobie żołądka ze stresu nie wypluję. A dalej? Na co?
Za dużo myślę ostatnio. Fajne było kazanie na mszy MAGIS-owej miesiąc temu. Zaś tekst piosenki, na którym się wtedy skupiliśmy mówi chyba sam za siebie...
Nie o myślenie proszę
Nie o rozumienie

Przywróć mi Panie
Zwyczajne patrzenie

Nawidziałem się byłem
Nic nie zobaczyłem
Pewno się przed Tobą
W pyle drogi kryłem

Proszę rozbij tę ciemność
Jedną chwilką jasną

By mignęła przede mną
Moja droga własna...


 Zaiste i , że miesiąc temu i teraz uwagę zwracają te dwa fragmenty. Za bardzo uniwersalne są. Za dużo żalu tego w środku się też pod nimi ukrywa. Gdybym tylko przestała myśleć i rozumieć może byłoby lepiej. Może. Może nie spieprzyłabym tego co się spieprzyło. No ale trudno. Szkoda tylko, że na odpowiedź Boga na nasze wołanie trzeba czekać długo. Bardzo długo. Nie wiem co mi sie niedługo skończy, czy łzy, czy może twarz mi się tak wyniszczy. Nie wiem. A kto to wie. A może tarczyca mi wyleci przez coś (w sumie byłoby o kilka problemów mniej). Na razie błagam o litość. Bo czekanie mnie wykańcza. Czekanie na dosłownie wszystko. Na parę chwil szczęścia też czekałam długo. A teraz czekam na kolejne. Może się pojawią. Może..

poniedziałek, 31 stycznia 2011

30.01/31.01

Dzisiaj jakoś tak dziwnie. Miks dziwnych rzeczy, które się zdarzyły. Po pierwsze spotkanie (w końcu moje Sieroty, w końcu!!) ze wszystkimi moimi kochanymi Sierotami. Czemu chodzicie w kratkę na te spotkania ja nie wiem.. Ale w końcu jakoś się ogarnęłyśmy.

Apatia. Nie podoba mi się to hasło. A apatia mnie ogarnia. Jeśli chodzi o MAGIS i wiarę apatia nie wchodzi w grę. Chociaż ostatnio jest z tym bardzo ciężko. Tępota i taka hmm znieczulica. Apatia duchowa to chyba najgorsza z możliwych apatii...
A jeszcze wyszła dość nieprzyjemna sytuacja z rekolekcjami zimowymi. No cóż. Ja przeżyję, martwię się o resztę grupy...
Ale nie zaprzecze że dość dziwnie i po prostu głupio i aż przykro wyszło.

Ruda. Pół ruda. Jak bedzie jakieś foto to wrzuce. Nie jest źle, ale żałuję że większej ilosci włosów nie dałam od razu.

Wczorajsza kolęda też dość dziwna.  No ale cóż.

Poza tym kto jest na tyle nienormalnym by dawać całą hydrosferę do nauczenia w 6dni?

umarłam juz chyba. tylko błagam by nie zabić tego ostatniego promienia nadziei.. błagam...

sobota, 29 stycznia 2011

29.01

Po całodniowym muleniu związanym z mocną dawką theraflu (czy jak się to coś pisze) wyniosłam dość ciekawe wnioski. Tak dumając nad moją ministranturą i tym czy narobię sobie problemów od poniedziałku (w sumie od środy, kiedy pokażę się pierwszy raz w zakrystii dwukolorowa) to wydumałam, że się nie dziwię ludziom, którzy nie tolerują dziewczyn przy Ołtarzu. Niby fajnie, że możemy służyć, że możemy się no nie wiem spełniać czy cos, ale na dobrą sprawę czy to jest 'babskie' powołanie? Mija jakoś 7,5 od kiedy pierwszy raz wystąpiłam przy Ołtarzu, 7 od kiedy założyłam albę a 6,5 od moich promocji. I w sumie miałam okazję współpracować z różnymi jezuitami, różnymi ceremoniarzami i obserwować starsze (a teraz i młodsze) ministrantki. Znam jezuitów, których oburza czerwony lakier na paznokciach u ministrantek (i żeby tylko czerwony, aczkolwiek czerwony/ciemny róż jest/są najmodniejsze wśród naszych dziewczyn) a którym jest to obojętne. Widziałam i dziewczyny uważające za elegancję koszulę i czarne spodnie, i tez te, dla których dżinsy w niedzielę to były istne tortury a obcasy i widoczny makijaż uważały za podstawę. Duża ilość ministrantek-dużo typów charakterologicznych.

Kolejny podział wśród dziewczyn ministrantek to ten, jak One myślą o ministranturze. Czy jesteśmy gorszej klasy osobami w zakrystii, czy jesteśmy na równi, czy zupełnie inaczej? Nie wiem. Nie mam opinii na ten temat. Ale ostatnio zauważam, że racja leży częściowo po stronie osób, które są przeciw babkom w LSO. Temat jest wybitnie kontrowersyjny.  A ja gdybym nie była ministrantką nie wiem co bym na ten temat mówiła. W sumie rozumiem oba stanowiska (neutralna jak Szwajcaria niby jestem?).
Ale jakbym miała się ustosunkować do któregokolwiek to... No i tutaj pojawia się problem bo nie wiem. Pewnie odkryję to jak z LSO odejdę. Czyli za jakieś 2,5 roku.

___________________________________________________________________________________

na dziś proponuję Habakuk feat Junior Stress- Rytm Serca  (  http://www.youtube.com/watch?v=nvFFVscIraI   )
tekst wartościowy, jak to bywa w przypadku mojego najukochańszego Habakuka.
'zamiast zanurzać się w problemie, co sen z powiek spędza lepiej wysłuchaj serca'
a ja słucham. i nadal mam nadzieję, ze bajzel, który mi w życiu wyszedł ostatnio jakoś się ułoży. nawet jeśli mam mieć guza, blizny mi zostaną do końca życia a reszta się popierdoli do końca to nadzieja jest. Bo w sumie to ostatnio jest motorkiem tam wewnątrz.
podobno na wtorek mam mapę hydrosfery. szkoda, że nie rozpracowałam jeszcze rzek. ani połowy jezior. kurwa. po prostu. a dodatkowo muszę zacząć wyszukiwać bibliografię do konkursu historycznego, który łączy ze sobą chyba wszystkie możliwe nauki oprócz historii. ale co tam.

'lepiej wysłuchaj swego serca'

piątek, 28 stycznia 2011

o. 28.01.

o. hola, que tal?
od dawna bawię się blogami. nie ma co zaprzeczać.
pelirrroja? bo peli-rrojo to w moim najukochańszym hiszpańskim 'rudowłosa'. a ja będę częściowo rudowłosa od poniedziałku i dlatego. a słabość do tego koloru mam od dziecka.
w sumie co mnie wzięło na zaczęcie bazgrolenia tego bloga? w sumie to nic ciekawego. fotoblog mi się przejadł. po prostu.
a o czym? 
nie potrafię zdefiniować. trochę o strachu związanego z chorobą, trochę rzucając esperantismami, trochę o Magisie, trochę muzycznie, trochę o problemach natury egzystencjonalnej i o tym, by mnie szlag nie trafił w związku z popapraną klasą i szkołą.
a i coś jeszcze? tak, me llamo Asia(vel Ko... , vel pelirroja), me gusta cocinar i escribir los textos y en el mayo tendre 17ańos.

na dzisiaj coś Lednickiego proponuję. w sumie bujam w tym klimatach cały dzień dzisiaj więc to co słucham to jest to ->   http://www.youtube.com/watch?v=jHX3hW-43S0&feature=related

'spójrzcie na niego, promieniejcie radością, a oblicza Wasze nie zapłoną wstydem'

a kalendarz proponuje mi na dziś  'z czystego serca rodzi się owoc dobrego życia'

pelirroja